Lipiec 2010

Dominika umarła 30go kwietnia 2010.

Co więcej można napisać?

Kronika to nie jest „journal intime”, nie służy temu by się publicznie obnażać, więc staram się jak zwykle ograniczać raczej do faktów i krótkich opisów.

Cały okres od ostatniej kroniki styczniowej do końca kwietnia, z dzisiejszej perspektywy nie jest chyba warty opisywania. Pod koniec kwietnia nastąpiło u Dominiki pogorszenie, jednak takich złych momentów w przeszłości było wiele i nikt z nas oczywiście niczego nie przewidywał. Hubert i Piotr zupełnie nadzwyczajnie opiekowali się Dominiką do samego końca, robili co mogli, walczyli o Dominikę do ostatniej chwili i właściwie nie wypuszczali jej z rąk. I oczywiście byli pewni, że wszystko dobrze się zakończy. Śmierć Dominiki zupełnie ich ogłuszyła i otumaniła. Bardzo się starali i starają ułożyć sobie życie właściwie na nowo, szczególnie że przez ostatnie kilka lat wszystko było nakręcane pod Dominikę i wszelkie sprawy ogniskowały się wokół Dominiki i Iwa. Hubert wyżywa się w muzyce, grając w trzech różnych kapelach na gitarze basowej i perkusji. Natomiast Piotr w sportach rozmaitych, zespołowych i indywidualnych i w fotografii. Sporo fotografii na naszej stronie www to jego dzieło. Widzę jednak wyraźnie jak bardzo brakuje im obecności Dominiki z którą byli tak mocno związani, jej dobrego słowa, rady, wysłuchania, uśmiechu, czułości. I żal ogromny, że nie będzie im już tutaj kibicować w ich życiowych sukcesach i pocieszać w porażkach, że nie będzie im towarzyszyć w kolejnych etapach życia. Hubertowi i Piotrowi staram się zorganizować czas tak, by byli zajęci i nie pałętali się po pustym mieszkaniu. Mam nadzieję, że przejdą przez ten bardzo dla nich trudny czas, dojrzeją i znowu będą doceniać życie.

Iwo w całej sytuacji oczywiście nie mógł i nie może się odnaleźć. Wstaje w nocy, wypycha mnie z łóżka, prowadzi do pokoju Dominiki, rozkłada się na jej łóżku i z wyrzutem pokazuje na puste miejsce. Bardzo trudno cokolwiek mu wtedy wytłumaczyć i właściwie nie wiadomo co i jak mu powiedzieć. Dostaje niespodziewane napady złości i frustracji, nie mogąc zupełnie dać upust własnym emocjom i przeżyciom. Wakacje nad morzem powinny go trochę uspokoić.
Dla Iwa znalazłem dwa różne ośrodki, do których mogą go przyjąć ale kwestia finansowa łatwo rozstrzyga problem, do którego z nich pójdzie. Po wakacjach będzie spędzał tam po kilka godzin dziennie przygotowując się do szkoły, do której być może pójdzie za rok. W Fundacji Synapsis, która specjalizuje się w autyzmie, napisali plan pracy z Iwem, który realizują dwie opiekunki gorliwie się nim zajmując 5 dni w tygodniu. Właściwie nie używa już w trakcie dnia pieluszek co jest wielkim sukcesem. Coraz więcej rozumie, chodzi na hipoterapię i dosiada lokalne rumaki. Z mówieniem i gryzieniem dalej kłopot.

Hubert nie tak dawno zakończył swoją chemioterapię białaczkową. Teraz powinien co miesiąc, przez 5 lat, oddawać krew do analizy i pilnować wyników. Fizycznie jest w niezłej formie, choć doktorzy mówią, że powinien uprawiać więcej sportów.

Trzeba się teraz szybko nauczyć całej strony technicznej i logistycznej, związanej z prowadzeniem domu (tych rzeczy i spraw, które były domeną Dominiki), i próby by był on nadal jednak domem pogodnym i otwartym. Myślę, że będę tę kronikę pisał coraz rzadziej. W sytuacji gdy Dominiki już nie ma, Hubert jest właściwie wyleczony a Iwa postępy nie są spektakularne, pisanie regularne mija się z celem.

Często jestem pytany, żebym napisał też coś o sobie. Pisząc o dzieciach, piszę o sobie.

Kilka tygodni po Dominice, umarła jej matka, Maja, niedługo potem Elżbieta (Latka) Łubieńska, a przedtem Carlo Gautier, Wilczek Siemieński. Co za rok a właściwie dopiero pół roku ....