Lipiec 2009

I znowu minęło raptem pół roku więc kronikę uzupełnić czas.

Przez większość czasu Dominika dostawała Avastin i chemię, którą zmieniano dwukrotnie ze względu na złą reakcję organizmu. Natomiast wyniki kolejnej tomografii, która została przeprowadzona w czerwcu są niestety złe. Rak właściwie zniszczył zupełnie kość krzyżową, która jest widoczna ale jest jak spróchniałe drzewo, w każdej chwili może się rozpaść. Grozi to paraliżem lub śmiercią. Zalecono więc Dominice aby jak najwięcej poruszała się na wózku inwalidzkim. Dodano kolejne "produkty" do procesu leczenia m.in. Erbitux, które jednak jeszcze bardziej wyniszczają organizm, powodując odwodnienie i rozmaite inne wielkie niewygody. Tak więc co kilka dni Dominika zostaje podłączona do kroplówki, która wzbogaca ją o rozmaite witaminy. Ubocznym procesem leczenia jest bardzo gęsta wysypka, rodzaj trądziku młodzieńczego i częste skurcze rąk i nóg, których nie można w żaden sposób złagodzić. Lekarstwa na bazie morfiny nieco ból niwelują lecz nie do końca, nie mówiąc o tym, że jest się nieco po takich lekarstwach otępiony. Momentami Dominika ma już serdecznie dość całego leczenia, które raka zwalczyć nie może a organizm kompletnie wyniszcza.

Hubert jest bez przerwy w trakcie leczenia białaczki. Bierze co tydzień swoją dawkę chemii i daje krew do analizy. W maju złapał wirusa i spędził kolejne 10 dni w upalnym szpitalu z bardzo wysoką gorączką. Mimo wszystkich utrudnień zdał do następnej klasy czyli do drugiej licealnej. Doktor każe mu się oszczędzać i dużo polegiwać, ponieważ ma wciąż płyn w kolanach co jest wynikiem chemii i szybkiego rośnięcia. Powinien zacząć regularnie uprawiać sport, najlepiej pływanie aby powoli dochodzić do formy.

Od grudnia do końca czerwca Iwo miał kolejną, bardzo sympatyczną i oddaną opiekunkę. Niestety wyjechała w świat i od lipca jest następczyni, która wydaje się również bardzo zaangażowana. Chodził gorliwie cale ostatnie półrocze do przedszkola i prawdopodobnie pójdzie tam znowu po wakacjach.

Raz w tygodniu jeździ od ośrodka w Helenowie koło Warszawy na zajęcia logopedyczne z bardzo kompetentną specjalistką. Kolejna logopeda przychodzi do domu dwa razy w tygodniu, która stosuje inną metodę. Dochodzi do tego raz w tygodniu terapia sensoryczna. Idzie to wszystko jak po grudzie ale powoli "aparat mowy" zaczyna się u Iwa rozluźniać. Czy będzie jednak mówił pozostaje wciąż tajemnicą. Gryźć uparcie nie chce a może się boi, walka o korzystanie z dobrodziejstw łazienki trwa. Jednak wciąż jeszcze najpewniej czuje się w pieluszkach. Coraz więcej jednak rozumie i bardzo należy uważać co w jego obecności się mówi.

A Piotr i Jan wciąż zdrowi!!