Październik 2007

Wiele się wydarzyło od czerwca.
W sierpniu nad morzem Dominika miała ostre i nagłe nawroty wysokiej gorączki, kilka dni spokoju i znowu. Mocno ją to osłabiło. We wrześniu zaczęło się wszystko powtarzać. W październiku wylądowała na oddziale zakaźnym gdzie znaleziono ropień w okolicy poprzedniej operacji. Przewieziono ją na onkologię na Ursynowie, gdzie po długich badaniach znaleźli ropień w okolicach miednicy. Prześniono ją na kolejną onkologie gdzie zdecydowano się na szybka operacje. I po raz kolejny rozcinali ja od góry do dołu. Doktor wyciął ropień, zoperował przepuklinę i wyciął próbki komórek, które mu się nie podobały i wysłał do laboratorium. Wyniki okazały się złe - niestety ponownie komórki rakowe a wiec przerzuty.

Iwo jak zwykle szalał na plazy cały sierpień i najchętniej siedziałby w wodzie bez przerwy. We wrześniu jeździł do ośrodka gdzie miał dwa razy w tygodniu zajęcia z logopedą. W czasie operacji Dominiki nastąpiła przerwa na jakiś czas W październiku w końcu znaleźliśmy osobę która przychodzi do Iwa na kilka godzin dziennie i robi z nim różne ćwiczenia. Dalej nic nie mówi, choć wachlarz dźwięków znacznie się poszerzył. Jest zagubiony i niespokojny w całej skomplikowanej sytuacji. Jest jak barometr, wszystko czuje i reaguje ze zdwojoną siłą a że nie wie jak to z siebie wyrzucić i zareagować, zachowuje się niezrozumiale. Często kładzie się koło Dominiki i zawodzi smutno nie rozumiejąc dlaczego Mama leży w łóżku i nie chce się z nim bawić. To dla niego chyba bardzo trudny czas. Nagle się strasznie złości, nie wiadomo dlaczego, coś by chciał ewidentnie z siebie wydusić i nie wie jak wiec okropnie go to deprymuje. W domu niby spokój a jednak ukryty ruch, niepokój. Wszystko to bardzo na Iwa mocno działa.