Listopad 2007

Doktor zdecydował, że musi przeprowadzić kolejna operację, czwartą z rzędu, wyciąć tyle ile się da, wyłonić czyli zainstalować stomię na stałe, a następnie "zafundować" chemioterapię, inną od poprzedniej. Po operacji był kłopot, ponieważ nerki przestały funkcjonować ale w końcu ruszyło. Doktor Cichocki otwarcie powiedział w rozmowie, ze sytuacja jest bardzo poważna i należy liczyć się ze wszystkim. Po tygodniu okazało się że rozmaite płyny w organizmie Dominiki nie znajdują ujścia i należy ponownie kłaść Dominikę na stół. Odbyła się więc kolejna operacja, i kolejne piąte tym razem rozcinanie brzucha plus instalacja dwóch dodatkowych drenów. Trzecia operacja i trzecie usypianie w przeciągu miesiąca to kolosalne obciążenie dla organizmu. Po ostatniej operacji były problemy z wybudzeniem Dominiki z narkozy. Wszystko słyszała co się koło niej działo ale nie mogła zareagować na komendy doktorów. Słaba była do tego stopnia że właściwie nie miała siły mówić, bo oddychanie też okazywało się męczące. I potężny permanentny ból pooperacyjny, który w pewnym momencie chyba już osiągnął dno. Każdą następną operację organizm znosi coraz gorzej. Coraz mniej sił na regeneracje, coraz dłuższy okres rekonwalescencji, coraz niższy próg odporności na ból. Pod koniec listopada Dominika wróciła do domu gdzie czekało na nią wypożyczone łóżko, którym może sterować wysokość i kąt nachylenia zagłówka co w przypadku jej bolących pleców przynosi ulgę. Pojawiały się kłopoty z jedzeniem a raczej brakiem chęci jedzenia, doboru lekarstw (na bazie morfiny) na które Dominika fatalnie reagowała i innych dolegliwości związanych z codziennym funkcjonowaniem.

Hubert i Piotr wiedzą o wszystkich perypetiach zdrowotnych Mamy ale niechętnie poruszają ten temat za to chętnie mówią o czym innym.

Iwo, dzięki pomocy Biety Kurkowiak, która zajmowała się nim większość czasu pod nieobecność Dominiki i która jest na każde jego zawołanie, na pewno się ustatkował i uspokoił. Wykonuje rozmaite ćwiczenia z wielką chęcią i wykazuję ochotę do nowych zadań. Zapytany, umie rozróżnić wiele gatunków zwierząt, pokazując na nie palcem, to samo z kolorami i z poszczególnymi literami. Jak coś chce, bierze za rękę i pokazuje o co mu chodzi. Zaczyna sam się rozbierać, zdejmować buty itd. Może w końcu pieluszka zacznie mu uwierać. Iwo ma wielką potrzebę towarzystwa rówieśników. Być może uda się zorganizować kilka godzin tygodniowo w integracyjnym przedszkolu.